Nasi znajomi prowadzą pensjonat, gdzie ludzie mogą jeździć na koniach, a malamuty (gdy nie widzą ludzie) biegać za końmi. Pewnego dnia zadzwoniła pani i spytała czy może przyjechać na kilka dni ze swoim ogromnym psem – leonbergerem.
– Do czego to doszło, że ludzie nazywają psy imieniem i nazwiskiem! – dziwił się właściciel pensjonatu.
Leoś przyjechał, zdjął innej pani rękaw z płaszcza i na długo pozostał w naszej pamięci 😉