O 6 rano dzwoni budzik. Przeciągam się leniwie, jednym okiem zerkam, czy Pani już wstała. Widzę jak drobiazg czyli Dzidka, Nutka, Szyszka i Wiktor wchodzą jej na głowę, liżą po nosie i mruczą. Pani broni się przed nimi zasłaniając twarz jakby przed chmarą komarów.
Jedynym ratunkiem dla niej jest zawołanie „idziemy na siku” I wtedy cały drobiazg pędzi do drzwi, dołączają Diana i Farciarz. Dzidka daje hasło i w amoku całe towarzystwo napiera na drzwi. Tupią w miejscu jak konie na starcie wyścigu! Pani uchyla drzwi i całe towarzystwo wybiega i ściga się, kto pierwszy dobiegnie do bramy! Ale dziecinada! Jak już ta zgraja pogna, wtedy dopiero wstaję ja. Podchodzę wolnym krokiem do drzwi. Pani na mnie czeka. Porządek musi być. Niech Pani wie, że ja nie jestem nadpobudliwym głupkiem tylko stateczną i spokojna suką, która nie potrzebuje się z nikim ścigać i coś sobie udowadniać. Tuż za mną dostojnie idzie Maciek. Razem wolnym krokiem wychodzimy na ganek. Nabieram porankowego rzeźwego powietrza i to jest mój… początek dnia 😉