» Bronić honoru malamuta! 19.01.2011 r.

Dodano: środa, 19 stycznia 2011 roku, napisał(a): Ela Wydra

Dziś byłam u weta. Zrobił mi się jakiś „cycek” na udzie. Wygląda koszmarnie!!! Najpierw myślałam, że to obżarty kleszcz, ale takich mutantów to jeszcze nie ma ;(

Zaczęłam intensywnie interesować się tym czymś. Przezwyciężyłam obrzydzenie i zaczęłam lizać. No przecież własnego ciała nie ugryzę! Nawet, gdy wygląda obco. Pomyślałam sobie, że od lizania się zmniejszy. Ale się nie zmniejszył. Niestety, zauważyła go też moja Pani. No i się zaczęło wścibstwo w nie swoje sprawy. To zagląda, to ogląda i co najgorsze rozmawia o moim „cycku” z innymi. Co za wstyd! Moje ciało? Moje! To po co o nim gada z obcymi?! Dziś zawieźli mnie do weta. W drodze myślałam sobie: ok, może mam raka i sobie zejdę. Będzie więcej miejsca na tym świecie dla innych. Umrę w cierpieniu, zapomniana przez wszystkich, opuszczona. Pewnie uschnę z głodu i wycieńczenia. I pewnie zjedzą mnie robaki. I noga mi odpadnie itd. itp. Ale wet popsuł moje plany. Wbił mi straszną igłę i pobrał męczeńską krew. Słyszałam nie raz, że malamuty drą się wniebogłosy przy wszelkich zabiegach, więc… też się darłam! W jaki inny sposób można dać dowód integracji z innymi malamutami jak nie wydzierając się z całych sił? I nie ważne czy boli czy nie. To w ogóle nie ma znaczenia. Liczy się … ZEW KRWI!  KRWI MALAMUTÓW OD WIEKU WIEKÓW!

Mój obrzydliwy „cycek” okazał się brodawczakiem cudakiem. W piątek mi go wytną. Położą na stole, stracę przytomność i psią godność, zapalą światła nad mym zwiotczałym ciałem, może nawet przez chwilę popatrzę na siebie spod sufitu i… zabiorą kawałek ciała, dzięki któremu przez chwilę byłam Gwiazdą Gabinetu…


Facebook

Get the Facebook Likebox Slider Pro for WordPress