Bardzo zabawne jest to, że wirtualnie znam wiele suk i zupełnie fajnych malamutów. Ba, gdy moja Pani stuka w literki w komputerze, to nawet sobie koło niej siadam i patrzę, bo wtedy przed moimi oczami pojawiają się zupełnie interesujące malamuty – jak to moja Pani mówi: ze świata. To niebywałe doświadczenie, bo wielu z tych światowych malamutów nie przypomina malamuta i czasem nawet zastanawiałam się czy oby my nimi jesteśmy J W chwili zwątpienia Pani pokazała mi jakieś kartki i wytłumaczyła, że malamutami jesteśmy i to w dodatku cyt. z najlepszymi genami. Uspokoiłam się. Nie wyglądamy jak tybetany ani jak afgany, więc jest ok. J Ale wróćmy do świata wirtualnego. Znasz psie towarzystwo z ekranu i literek, klikasz im, oni tobie, milutko, cieplutko. Tymczasem jedziesz do realu, czyli na wystawę, i te same psie mordy mijają cię udając, że właśnie ogarnęła je totalna zaćma. Ciemność, widzę ciemność ! W życiu tego nie zrozumiem. Jestem z innych czasów. Ja mogę zrozumieć, że jakiś cienki malamut nieśmiały jest, bo ja sama nieśmiałą przecież jestem, ale że tak perfidnie odwraca łeb ?!!