Poznałam pewną sukę. Taka chuda, niezbyt rasowa, zupełnie nieprzebojowa, ale miła. Gadałyśmy parę razy. Polubiłam ją. Zupełnie nieszkodliwa, a nawet naiwna. Trochę mi jej szkoda, bo tak bardzo przywiązana jest do swego pana, że poza nim świata nie widzi. Nie czuje wiatru w uszach biegnąc przed siebie w zaprzęgu, nie skacze jej adrenalina, gdy robi skok w bok, nie wyje nocą z innymi psami, tylko wsłuchuje się w oddech swego pana i w ciąglym lęku, że go straci, łazi za nim krok w krok. Mówi, że z nim chce tylko być, że bardzo go ajlawiu 🙂 Że jest szczęśliwa. Żeby tylko jej nie zgubił…