Beyla – nasza nowa koleżanka – rozumie tylko po irlandzku. Ja to mam szczęście do cudzoziemek! Jak nie Czeszka, to Macedonka, jak nie Macedonka to Irlandka. Czasem czuję się jak na wieży Babel! Pies próbuje coś zbudować, ale nijak to mu wychodzi, bo każdy klepie w innym języku. Na szczęście ta Mała (ha! żeby tylko była mała!) młoda jeszcze jest i wzięłyśmy ją w obroty. Jest z nami w domu, a nie jak każdy poukładany malamut w kennelu. Kot patrzy jej w oczy, pudel kradnie jedzenie, musi oglądać mecze piłkarskie i słuchać francuskiej muzyki. Ot, takie ludzkie pranie mózgu. Jest wielce prawdopodobne, że wyjdzie na… malamuta J