Rozgryzłam Szyszkę! Rusza z zaprzęgiem husky, bo chce być na zdjęciu! Dobiega do lasu i… wraca truchcikiem. Układa się wygodnie na drodze i… czeka. Gdy zaprzę wyłania się zza rogu – rusza! Wybiega naprzeciw, ustawia się na czole zaprzęgu i doprowadza go do domu. Doprowadzając do domu, doprowadza do szału husky i ich Panią 😉 Kocham Szyszkę za to! Gdy była młoda i niewinna – biegła jak ten „leszcz”, ambitnie prowadząc całą trasę. Potem biegła tę trasę jeszcze z malamutami. Teraz biegnie dla … błysku fleszy! I chwała jej za to! Koniec ze szczekaniem na dumne malamuty. Koniec! Latka lecą i zwycięża: lenistwo + cwaniactwo = doświadczenie życiowe. Skąd to znacie?