Panicznie boję się Sylwestra. Parę lat temu uciekłam z domu tuż przed północą i wiem co znaczy mieć „śmierć w oczach”. Nie wiem jakim cudem przeżyłam i jak trafiłam z powrotem do domu, ale do dziś, gdy usłyszę charakterystyczny świst, wpadam w taką panikę, że „chodzę po ścianach”, skowyczę, dyszę i po prostu… umieram.
Jedyną zaletą mojej traumy jest to, że na Sylwestra Pani chce mnie mieć zawsze przy sobie i w tym roku przyjechałam sobie do Warszawy. Skowyczałam jak zwykle, ale potem smacznie spałam w pościeli 🙂 Nie ma tego złego…