„Pies krzak” to nie firma krzak, to owczarek kaukaski, który udaje gęsty krzak.
Podchodzi do ogrodzenia cicho jak duch, siada w szeregu tui i… czeka. Czeka na swoją ofiarę! Zawsze myślałam, że pies obronny rzuca się zajadle na ogrodzenie, szamoce, drze mordę, a tu… upss. W absolutnej ciszy okrąża swą ofiarę, nieruchomieje na długie minuty, nie oddycha i czeka. Oj, naiwny ten nasz Wiktor! Wyszłyśmy na siusiu do ogródka Starszej Pani. Wiktor ubzdurał sobie, że jest naszym bodygardem, że nas będzie bronił i takie tam. My więc sobie siusiamy, a on idzie wzdłuż ogrodzenia, za którym mieszka kaukaz i gada sobie pod nosem: nie ruszysz moich suk! One są tylko moje! Tylko spróbuj się do nich zbliżyć, to jak cię dorwę! Wszystkie łapy z tyłka powyrywam!!! I w tym momencie doszedł do miejsca, gdzie tuja nie wyglądała jak tuja, tylko jak… kaukaz! Jak „tuja” nie huuuknie na Wiktora!!! Matko! Nigdy nie widziałam, żeby Wiktor tak wysoko podskoczył! Musiałam siłą odciągnąć go od olbrzyma, bo gdy już wróci na ziemię, z tego swojego podskoku, to na oślep rzucił się na potwora, by go rozerwać. Zupełnie jak mały kogucik liliputek co skacze do gardła bykowi! Wyciszyłam Małego, zabrałam do domu i powiedziałam mu „że był wspaniały i dzielny i z pewnością uratował nam życie i cnoty” ;))) Ale był z siebie dumny! Za to go uwielbiam. Nasz maleńki wielki psi mężczyzna 😉