Przedziwna historia przydarzyła się ostatnio mojej Pani. Pewna „miłośniczka psów” zgłosiła się do jednej z hodowli malamutów z alarmem, że w Krakowie żyje nieszczęśliwy młody malamutek u Azjatów, którzy zapewne go… zjedzą, i że jest nieszczęśliwy i wogóle, i że w tej całej jego krzywdzie grupa sąsiadów postanowiła „złapać” właścicieli maluszka i…kto wie co dalej.
Taki traf, że trochę wcześniej do mojej Pani dzwoniła właścicielka pieska i skarżyła się, że malamutek nie chce siedzieć w domu i woli być w ogrodzie, ale to nie podoba się sąsiadom i straszą ich policją i TOZ-em. Moja Pani uspokoiła ją, że latem psiak ma prawo chłodzić się na terakocie tarasu lub w trawie, a nie męczyć się w domu i że to normalne… Dyskusja w internecie wrzała. Któregoś dnia miłośniczka zaalarmowała, że „piesek zniknął i wszyscy sąsiedzi się martwią”.
Moja Pani bardzo kocha wszystkie psy, ale najbardziej na świecie te, które są naszą rodziną i dlatego czym prędzej skontaktowała się z właścicielką malamutka. Okazało się, że piesek ma się bardzo dobrze, że uczęszcza do psiego przedszkola i uczy dobrych manier u tresera. Ilu Polaków tak angażuje się w edukację swojego pupila?
Ja nigdy nie chodziłam do przedszkola! :((