Ponieważ od jakiegoś czasu ja mieszkam w Warszawie a Tashu została na wsi, najwyraźniej straciłyśmy wspólny język.
Dwa dni temu pojechaliśmy na działkę zrobić trening. Powitanie było cudne!! Całą piątką ganialiśmy się po działce, turlaliśmy w śniegu, bawiliśmy w berka. Jednak, kiedy Pan zapiął nas do sań, coś pękło. Tashu chciała rządzić na trasie. Co to, to nie! Ja jestem liderką, a ona tylko moją młodszą siostrą!! Ja warknęłam, ona odpowiedziała i dym! Było dość ostro. Pan stracił rękawiczki, a ja… swoją dumę.
Podsumowując, muszę znów popracować nad tą Smarkulą. Problem tylko w tym, że w awanturze przekonałam się, że jest ode mnie o wiele silniejsza. No to mam problem, ech.